Odstawiłam nabiał (oprócz jajek i masła) i praktycznie wszystkie produkty pszenico-pochodne, do tego ryż, kukurydzę i inne modyfikowane genetycznie zboża. Jakoś od pół roku z przerwami. Najtrudniej było z mlekiem do mojej ukochanej kawy zbożowej (kawę nadal piję, ale z mlekiem kokosowym lub migdałowym). Poza tym ZAWSZE trudno jest z pysznym pieczywem, croissantami, ciastami… Od dokładnie trzech tygodni nie dotknęłam niczego z wyżej wymienionych. Pozbyłam się wydętego brzucha, na razie innych korzyści nie zauważam.
No i dobra, jesteśmy na wycieczce na irańskiej wyspie Qeshm, pewnie pierwszy i ostatni raz w życiu, sklepów nie ma, wyboru nie ma, wybrzydzać nie można.
Na śniadanie zaserwowano nam pyszne słodkie bułeczki smażone w głębokim oleju, tradycyjny chleb (nan) syrop z daktyli, dżem marchewkowy, biały lokalny ser z krowiego mleka (lokalna nazwa: panir) i jajka. Co z tego mogę jeść? Jajka. Co zjadłam? Wszystko, bo nie jestem aż takim pojebem.
Po drodze były jeszcze urodzinowe lody szafranowe których nie można było odmówić, i chleb pieczony przy nas na palenisku posmarowany olejem i “pastą” z ryby (tomooshi).

Co się stało wieczorem? Bolący wydęty brzuch. Dyskomfort na maksa.
Co zjadłam na śniadanie kolejnego dnia rano? Just Jajka.
Wszystkiego trzeba spróbować, szczególnie w czasie wycieczek. Spróbowałam? Spróbowałam. Raz wystarczy, a silną wolę trzeba nieustannie trenować…